Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz
303
BLOG

Brudne kłamstwa i emerytura

Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz Polityka Obserwuj notkę 0

White lies, tak określa to pojęcie język angielski. Niekiedy tłumaczy się to jako „niewinne kłamstwa”, ale to określenie nie oddaje istoty rzeczy. Niewinne może być kłamstwo, które nie przynosi szkody, przynajmniej zdaniem kłamiącego, ale jego celem jest osiągnięcie jakiejś korzyści, na przykład podniesienie oceny osoby kłamiącej w oczach innych. Mężczyzna pragnący być bardziej interesujący w oczach kobiety, może jej powiedzieć, że dobrze gra w piłkę, świetnie pływa czy dużo podróżuje. Swojemu przełożonemu, gdy spóźni się do pracy, bo zaspał, może powiedzieć dla świętego spokoju, że zepsuł mu się samochód. Nikomu to przecież nie szkodzi, nie wynikają z tego żadne przykre dla innych konsekwencje. Niewinne kłamstwo jest jednak niewinne tylko z subiektywnego punktu widzenia, bo przynosi korzyść tylko kłamiącemu. White lie, tłumacząc dosłownie „białe kłamstwo”, łączy z innymi kłamstwami fakt, że wyraża nieprawdę, ale jego celem jest unikanie sprawiania innym przykrości lub nawet sprawianie im przyjemności, więc bardziej właściwym określeniem byłoby „dobre kłamstwo”. Dobre kłamstwo jest jedynym społecznie akceptowalnym kłamstwem.

Psycholodzy zajmujący się zagadnieniem kłamstwa przekonują, że każdy z nas kłamie przynajmniej kilkanaście razy dziennie, a zazwyczaj znacznie częściej. „Pięknie dziś wyglądasz” mówimy babci, którą odwiedzamy, choć jej twarz pokrywa „makijaż” zmarszczek, choroby i zmęczenia życiem. „W ogóle się nie zmieniłeś” mówimy spotkanemu po latach przyjacielowi, chociaż łysieje, zwiotczały mu policzki i jest przygarbiony. „Kawa była wyśmienita”, mówimy po wizycie u znajomych, chociaż z trudem ją przełknęliśmy. „Świetnie ci w tej sukience” powie koleżance kobieta, choć w gruncie rzeczy przekonana jest, że wygląda w niej okropnie. Wypowiadamy takie słowa niemal odruchowo, nie chcąc sprawiać komuś przykrości, a niekiedy przysporzyć nieco radości. Często osoba, do której takie sława kierujemy, dobrze zdaje sobie sprawę z faktu, że nie są prawdziwe, ale i tak przyjmuje je z uśmiechem wdzięczności.

Jednak takie kłamstwa potrafią być zdradliwe, bardzo cienka jest granica między kłamstwem białym, a tym nieco już poszarzałym, choć na pierwszy rzut oka nieznacznie. Takim kłamstwem bywa pochlebstwo, nawet jeśli wypowiadane jest w dobrej intencji. Kryterium unikania sprawiania innej osobie przykrości tylko dlatego, że ją lubimy, bywa tu niebezpieczne. Istotą „dobrego kłamstwa” jest dobro drugiej osoby, a dobro nie zawsze sprowadza się do przyjemności. Można powiedzieć komuś, kogo darzymy przyjaźnią, że świetnie wygląda, nawet jeśli tak nie jest, ale chwalenie jego postępowania, gdy się z nim nie zgadzamy, nie przyczyni się do jego dobra. Wtedy tylko prawda, choć może być przykra a czasem bolesna, służy dobru.

To wszystko dotyczy relacji osobistych i każdy sam musi znaleźć tu właściwą granicę dla dobrego kłamstwa. Inaczej sprawy się mają w polityce i życiu publicznym. Tu nie powinno być w ogóle miejsca na kłamstwo, zwłaszcza w ustroju zwanym demokracją, czyli ludowładztwem. W demokracji naród sprawuje najwyższą władzę i aby mógł to czynić (nawet jeśli władzę sprawuje przez swoich przedstawicieli), powinien znać prawdę, nawet gdyby była bolesna. Rzeczywistość niewiele ma z tym wspólnego. Już od dawna politycy kłamstwem i przemilczeniami posługują się jak podstawowym narzędziem sprawowania władzy. Tak właśnie rzecz się miała w przypadku dyskusji o podnoszeniu wieku emerytalnego. Partie rządzące konieczność wprowadzenia tych zmian tłumaczyły troską o wysokość emerytur obywateli, chociaż by to osiągnąć, wystarczyłoby nie stwarzać utrudnień w kontynuowaniu pracy po osiągnięciu dotychczasowego wieku emerytalnego. Dobro Polaków nie miało z tym nic wspólnego, bo celem uchwalonych niedawno przepisów jest podwyższenie wieku uprawniającego do pobierania emerytury, dzięki czemu budżet państwa będzie miał mniej wydatków. Emerytury będą wypłacane później, a tym samym i krócej, bo długość życia obywateli nie zmieni się w ciągu kilku lat. Pracy w Polsce nadal brakuje, nie mogą jej znaleźć nawet młodzi ludzie, wysokość emerytur wypłacanych przez państwo będzie zatem nadal głodowa. Niemniej, jeśli już przekonuje się społeczeństwo, a zatem i mnie, do wprowadzenia takich zmian, wolałbym usłyszeć prawdę. Kłamstwo mnie obraża. Sprawia, że wszystkie inne, nawet jeśli właściwe, decyzje polityków i organów władzy traktuję z nieufnością.

Oprócz „białego kłamstwa”, od którego zacząłem, istnieje też kłamstwo „brudne”, bo czynione z premedytacją i pełną świadomością. Jego zdefiniowanie pozostawiam politykom, opanowali sztukę posługiwania się nim do perfekcji, nie tylko w przypadku emerytur.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka