Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz
156
BLOG

Igrzyska

Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Za niespełna miesiąc na murawę wybiegną piłkarze, by zmierzyć się ze sobą w piłkarskich mistrzostwach Starego Kontynentu, ale już od jakieś czasu żyją tym wydarzeniem miliony miesz­kańców Europy. Gorączka narasta, media coraz częściej o tym wspominają, jeszcze trochę, a temat ten zagości na wiele dni w czołówkach gazet, wypełni portale internetowe, będzie jako pierwszy przytaczany w telewizyjnych wiadomościach. Dziesiątki tysięcy kibiców ze wszystkich krajów Eu­ropy wyda ciężko zaoszczędzone pieniądze, by zostawi swoje rodzinne miasto czy wieś, niekiedy i rodzinę, by wyjechać i chociaż raz zasiąść na trybunach nowo powstałych stadionów Polski czy Ukrainy. Przez trzydzieści dni rytm życia Europy, a nawet jej polityka, toczyć się będzie w rytm sę­dziowskich gwizdków. Igrzyska piłki nożnej przysłonią wszystko, staną się najważniejsze.

Igrzyska – jest w nich coś zadziwiającego i trudnego do zrozumienia. Skąd taka ich popular­ność trwająca od czasów, gdy ludzkość stworzyła pierwsze społeczne więzi? Grecy wymyślili pierwszą zorganizowaną formę zawodów, która przeszła do historii pod nazwą olimpiady, ale nie można mieć wątpliwości, że już we wcześniejszych kulturach lubiano przyglądać się cudzym zma­ganiom. Chleba i igrzysk pragnął rzymski plebs w ślad za poetą Juwenalisem i rzymska arystokra­cja trwoniła na organizowanie walk gladiatorów całe fortuny, które potem, po uzyskaniu upragnio­nego urzędu, starała się odzyskać.

W średniowieczu tłumy ciągnęły, by oglądać turniej rycerskie. Opiewało takie szranki, na któ­rych zazwyczaj lała się krew i rycerz tracił życie,*****u wielu średniowiecznych poetów. Sam Geoffrey Chaucer poświęcił im wiele strof w Opowieściach kanterberyjskich i nie ukrywał, że: „Miecz łyska srebrem, gdy spotka się z tarczą... Hełmy pocięte, wzniesione ramiona i z ran poto­kiem krew bluzga czerwona”.

Dwudziesty wiek krwawe zmagania uznał za niehumanitarne, ale z drugiej strony na niespo­tykaną dotąd skalę rozwinął igrzyska wszelkiego rodzaju i dla każdego rodzaju klienteli Na arenie ku uciesze milionom już teraz widzów, bo telewizja walnie przyczyniła się do umasowienia tej roz­rywki, zmagają się ze sobą sportowcy najrozmaitszych odmian sportu, pobierając przy tym zupełnie astronomiczne honoraria, o których widzowi może się tylko przyśnić. Bez względu na kraj, kolor skóry, granice czy miejsce pochodzenia widzów, zawodom, zwłaszcza tym największego formatu, towarzyszy ta sama ekscytacja, ten sam entuzjazm, zmienia się tylko kształt piłki bądź ciskanego w dal przedmiotu, wygląd ringu lub czy bieżni.

Zadziwiające jest przywiązanie tłumów do współczesnych gladiatorów. Budzi się euforia, pa­tos, a czasem agresja. Na masztach, samochodach, i odzieży mienią się jaskrawymi barwami naro­dowe godła. Jak przed wiekami, bo każdej rundzie, przy rozgrzewających ciało trunkach godzinami opowiada się o wyczynach gladiatorów. Jednostki zamieniają się w tłum, który rządzi się własnymi prawami.

Od lat najwięksi uczeni, specjaliści od ludzkiej duszy zastanawiają się, jakie są tego przyczy­ny, że rządy państw wydają dziesiątki milionów złotych, by wznieść nowe kolosea, a społeczeń­stwa, utyskujące na niedostatki, godzą się na to, a nawet pochwalają, chociaż większość obywateli na żywo nie zobaczy żadnego z rozgrywanych na Euro 2012 meczów. Instytut Globalizacji wyliczył nawet, że każdy Polak do organizacji dopłaci po 12 tys. złotych. Choć dane te mogą budzić wątpli­wości, nie budzi ich jednak fakt, że większość Polaków nie jest skłonna takich wydatków wytykać rządowi.

Jest coś z atawizmu w tej powszechnej euforii, bo wielkie zawody, to rodzaj wojny toczonej według wytyczonych zasad, w której sami widzowie nie muszą uczestniczyć, ale którzy utożsamia­ją się ze swoimi bohaterami. Football umożliwia zamanifestowanie wyższości swojego własnego plemienia, narodu. Podczas wojny nie liczy się zaś nic, poza zwycięstwem, a już zwłaszcza pienią­dze, trzeba wygrywać kolejne bitwy, a nawet wojnę, czego świadectwem będzie najwyższe miejsce na podium.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam nie potrafię się tej atmosferze oprzeć. Bo jeśli już zwołano igrzyska, to najlepiej by było, gdyby zwyciężyli Polacy. Ósmego czerwca też zasiądę przed telewizorem.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości